Polski Podpalenia, sabotaż infrastruktury kolejowej, akcje dywersyjne – Polska zmaga się z rosnącą falą ataków koordynowanych przez rosyjskie służby. Tymczasem okazuje się, że przez lata państwo polskie świadomie rezygnowało z podstawowych mechanizmów kontroli bezpieczeństwa, wpuszczając na swoje terytorium dziesiątki tysięcy osób z krajów uznawanych za potencjalne zagrożenie. Bezprawie jako metoda działania Program Poland Business Harbour, uruchomiony we wrześniu 2020 roku, miał być odpowiedzią na kryzys na Białorusi i szansą dla polskiej gospodarki. W założeniu miał ułatwić relokację specjalistów IT i ich rodzin do Polski. Problem w tym, że od samego początku realizowano go z rażącym naruszeniem podstawowych zasad bezpieczeństwa państwa. Jak wynika z kontroli Najwyższej Izby Kontroli, program ten nie został nigdy uchwalony przez Radę Ministrów ani wprowadzony jako program ministerialny. Nie powstał żaden wiążący dokument określający jego podstawę prawną, cele, uczestników czy zakładane efekty. Wszystkie ustalenia, także te dotyczące weryfikacji przez służby, odbywały się na „roboczych spotkaniach” w trybie – jak zapisano w dokumentach – „warsztatowym”. W efekcie przez cztery lata działania programu do Polski wjechało ponad 95 tysięcy osób, głównie z Białorusi i Rosji. Po rozszerzeniu programu w lipcu 2021 roku objęto nim także obywateli Rosji, Ukrainy, Gruzji, Mołdawii i Armenii. Co więcej, wizy wydawano nawet obywatelom krajów spoza tej listy – http://m.in. Indii, Iranu, Korei czy Azerbejdżanu. Tylko w kontekście Rosji liczby mówią same za siebie: 1247 wiz w 2022 roku i 467 wiz do końca września 2023 roku – już po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, gdy rosyjskie zagrożenie dla Polski stało się oczywiste. Weryfikacja? Żadna Najbardziej alarmującym aspektem całej sprawy jest sposób, w jaki „weryfikowano” osoby wjeżdżające do Polski. A właściwie – brak tej weryfikacji. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaproponowała włączenie do sprawdzania osób zgłaszających się do programu innych służb wywiadowczych działających poza granicami Polski. Postulat został… odnotowany w notatce. I na tym się skończyło. Żadne służby zewnętrzne nie zostały włączone do weryfikacji. Cała odpowiedzialność spadła na ABW – służbę, która prawnie nie ma możliwości weryfikowania osób znajdujących się poza terytorium Polski. Procedura przyznawania wiz była absurdalnie prosta: firma zgłaszała się do Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, przekazywała listę pracowników i ich dane. Wizy mogli dostać wszyscy zatrudnieni w firmie, nawet gdy byli obywatelami państw, których program nie obejmował. Podobnie członkowie rodzin z innymi obywatelstwami – także oni otrzymywali prawo wjazdu. W PAIH wnioski nie przechodziły praktycznie żadnej weryfikacji. Pojedyncze sprawdzenia pojawiły się dopiero w ostatnim roku działalności programu. Konsulowie zostali sprowadzeni do roli „milczących wykonawców”. System działał, jak przyznają sami zaangażowani, „na słowo honoru”. Efekt? Decyzji odmownych było zaledwie 2,4 procent wszystkich wniosków. Co więcej, po relokacji osób korzystających z programu nikt nie sprawdzał, co się z nimi dalej dzieje. Nie kontrolowano, czy rzeczywiście podjęły pracę w Polsce, gdzie pracują, czym zajmują się ich bliscy. Nie sprawdzano nawet tych obywateli Rosji, którzy przyjechali po wybuchu wojny w Ukrainie. Cena beztroskiej polityki Dziś zbieramy konsekwencje tej nieodpowiedzialności. Polska zmaga się z rosnącą liczbą aktów sabotażu i dywersji, które – jak potwierdzają służby – są koordynowane przez rosyjskie służby specjalne. W 2024 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odnotowała wyraźną intensyfikację działań dywersyjnych wymierzonych w Polskę oraz państwa NATO i UE. Celem stały się obiekty cywilne – magazyny, sklepy wielkopowierzchniowe. Metodą – podpalenia. Do zadań dywersyjnych rekrutowani są zwłaszcza młodzi ludzie pochodzący z państw byłego ZSRR, w tym Ukrainy i Białorusi. Lista incydentów jest długa i niepokojąca: Podpalenie centrum handlowego Marywilska 44 w Warszawie (maj 2024) Próba sabotażu infrastruktury kolejowej na linii Warszawa-Dęblin Podpalenia składów budowlanych Próby ataku na fabryki produkujące farby Działania wymierzone w infrastrukturę krytyczną Jak przyznał premier Donald Tusk, w Polsce zatrzymano już 32 osoby za sabotaż i dywersję, jedną osobę skazano. W całej Europie od 2023 roku miało miejsce co najmniej 49 akcji sabotażowych na zlecenie Rosji. Rosyjskie służby wydały już setki milionów dolarów na opłacanie akcji sabotażowych. Za udane podpalenie dużego obiektu infrastrukturalnego w Polsce proponowano nawet 10 tysięcy dolarów. Pytania bez odpowiedzi Czy wśród dziesiątek tysięcy osób, które wjechały do Polski w ramach programu Poland Business Harbour, znajdują się osoby powiązane z rosyjskimi służbami? Czy ktokolwiek to w ogóle sprawdził? Nie wiemy. I to właśnie jest największy problem. Program zawieszono dopiero w styczniu 2024 roku – dwa lata po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny rosyjskiej przeciwko Ukrainie, gdy skala zagrożenia ze strony Rosji stała się oczywista dla każdego. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze wszczęła postępowanie przygotowawcze dotyczące nieprawidłowości w funkcjonowaniu programu. Centralne Biuro Antykorupcyjne przeprowadza kontrole. Komisja śledcza ds. afery wizowej złożyła zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstw przez funkcjonariuszy publicznych. Lekcja na przyszłość Historia programu Poland Business Harbour to studium tego, jak nie należy prowadzić polityki bezpieczeństwa. To dowód na to, że dobre intencje – wsparcie dla gospodarki, pomoc uciekanym przed autorytaryzmem specjalistom – nie zwalniają państwa z obowiązku zapewnienia podstawowych mechanizmów kontroli i weryfikacji. W czasach wojny hybrydowej, gdy Rosja prowadzi systematyczną kampanię destabilizacji krajów NATO, nie możemy sobie pozwolić na luki w systemie bezpieczeństwa. Każda wiza wydana bez odpowiedniej weryfikacji, każda osoba wpuszczona na terytorium Polski bez sprawdzenia przez służby to potencjalne zagrożenie. Program Poland Business Harbour pokazał, że można było inaczej. Że można było chronić interesy gospodarcze Polski, jednocześnie zapewniając bezpieczeństwo państwa. Wystarczyło przestrzegać podstawowych procedur, włączyć odpowiednie służby do weryfikacji, stworzyć właściwe regulacje prawne. Zamiast tego przez cztery lata działaliśmy na zasadzie „zobaczmy, co się stanie”. Teraz widzimy. Artykuł opiera się na ustaleniach Najwyższej Izby Kontroli, raportach sejmowej komisji śledczej ds. afery wizowej oraz komunikatach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratur.
